Na porannej konferencji prasowej szef Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ "Solidarność" Marek Lewandowski podał wiadomość że w spółce PLK, gdzie rozmaitych dyrektorów jest już kilkudziesięciu, peowskie przyd....sy z zarządu powołały jeszcze jednego. Dyrektora Projektu d/s Koordynacji Projektów.
Wiem, ze to brzmi jak ten stary peerelowski dowcip z "Fachowców" Kofty/Friedmanna o temacie narady, którym jest termin następnej narady, ale siedem z okładem lat rządów Partii każe mi traktować tę wiadomość śmiertelnie poważnie. I to tym bardziej, że podobne informacje serwuje mi przy każdym spotkaniu moja serdeczna koleżanka z liceum, pracująca w pewnej dużej miejskiej spółce zarządzanej przez Gronkiewicz-Waltz. Tam też dyrektorzy rozmnażają się jak przez pączkowanie i sprawą zupełnie normalną jest powoływanie kolejnych, co prawda bez podległych im pracowników, ale za to z sekretarkami i asystentami. Wybudowano dla nich nawet nowy biurowiec.
To mogły by być wdzięczne tematy dla dziennikarzy, tych gazetowych, czy ich kolegów-reportażystów z rozmaitych telewizorni, no ale wiemy dobrze, że takie coś jak dziennikarz to dziś zwierze rzadkie, na skraju wyginięcia, a w dodatku nie tylko niepodlegające ochronie, ale będące przedmiotem bezwzględnych polowań z nagonką.
To wszystko wygląda mi na didaskalia do balu na Titanicu, darcie ostatnich, nędznych skrawków sukna przed nieuchronną klęską głupich, egoistycznych pajaców z Partii i Jej Koalicjanta, ale niestety i przed klęską całej Polski. Co zrobią wtedy nasze hieny? Nowym administratorom nie będą przecież potrzebni, więc na przesadną wdzięczność nie mają co liczyć. Co najwżej zostaną sierżantami kolonialnej armii, a wtedy zobaczą co znaczy dyscyplina i porządek.
