No dobra, załóżmy na chwilę, ze głosy nieważne to wynik debilizmu Polaków. Ale co z twardymi dowodami fałszerstw ?
Chodzi mi o zgłaszane z całego kraju przypadki "znikania" głosów oddanych na jakiegoś kandydata.A jaka jest "ciemna liczba" takich przypadków ? Ilu ludziom nie chce się nagrywać na video, czatować przed komisją na wywieszenie protokołu, bo ten za godzinę zniknie ? Czy komisje, które stać na unieważnienie prawidłowo oddanego głosu dwóch czy czterech wyborców, mają jakieś opory, żeby unieważnić ich dwadzieścia albo dwieście?
Nigdy nie uwierzę, że komisja mogła "pomylić się" w liczeniu głosów.
Dwukrotnie byłem w komisjach wyborczych w 89r - w śródmieściu Warszawy i na radomskiej wsi. Kilkaset głosów (bodajże 1800 i 350 jak pamiętam) przeliczano dwukrotnie (mimo, ze za pierwszym razem wszystko się zgadzało) i b.skrupulatnie. Przecież riozłożenie kart na kupki, zidentyfikowanie krzyżyka/krzyżyków i obliczenia są proste jak drut. Codziennie dziesiątki tysięcy kasjerek w Polsce "robi" kasę po swojej zmianie i wszystko musi się zgadzć co do złotówki, mimo, że liczby do skalkulowania są o wiele większe. Nie mylą im się nominały bilonu i banknotów, dodawanie i odejmowanie idzie im gładko.
Wniosek - liczba komisji obwodowych w których fałszuje się wyniki musi być ogromna, a fałszowanie jest zwykłą praktyką trwającą od lat.