Jak żyć ?
Pamiętne pytanie cwanego paprykarza nurtuje wielu młodych chłopaków. Najprostszym wyjściem jest irlandzki bar albo kładzenie glazury w angielskich kiblach. To dla „motłochu”.
A co z ambitniejszymi ? Można nieźle żyć w stolicy (i mediach) jako właśnie zmieniająca płeć męska prostytutka, ale warto pamiętać, że nie gwarantuje to dożywotniego utrzymania ze względów czysto biologicznych. Dobrym pomysłem n.p. dla grafomana z prowincji wydaje się też stanie się „znanym i nagradzanym pisarzem”. Skuteczne bywa też czerpanie z obu pomysłów.
I tu pojawia się nieznany mi, ciemnogrodzianinowi, literat Ignacy Karpowicz ze wsi Słuczanka pod Białymstokiem. Otóż ten młody człowiek słusznie wykombinował sobie, że wydawanym pisarzem nie zostaje się w III RP ot tak, pisząc dobrze, co to to nie, ale trzeba mieć odpowiednie „pchnięcie”, najlepiej kogoś związanego z GW, Polityką, czyli elitarnymi kręgami lewackiej „Warszawki”
Znalazł więc Kingę Dunin.
Pchnięcie, jakkolwiek by tego nie rozumieć, było i wszystko mogło skończyć się happy endem, czyli dożywotnią posadą salonowego „autorytetu”, związaną z odpowiednimi dla tego zaszczytu gratyfikacjami. Niestety, chłopak myślał, ze takie rzeczy są lekkie i przyjemne. A to jest ciężka i wymagająca samozaparcia praca. Z resztą, co będę tu pisał, lepiej wkleję.
Teraz rozumiecie go, ze chciał jakoś wyślizgnąć się bokiem albo nawet tyłem ?
A tu niespodzianka - nie dość, ze nie pani Kinga nie dała mu tego zrobić łatwo i po cichu, to jeszcze on nie wytrzymał
i zaczął pyskować w mediach.
I to jest właśnie ten błąd z tytułu notki. Teraz może chłopak pakować do walizki grzebień do kleju, krzyżyki, diament do rysowania kafelków i szlifierkę kątową :)